Wymamrotałam „tak, tak, idealnie”, zanim zamknęłam drzwi, czerwona jak piwonia.
A na korytarzu wybuchnęłam śmiechem. Najpierw nerwowym, potem śmiechem ulgi, niemal czułości.
Właśnie zrozumiałem coś istotnego: nasze nastolatki nie zawsze są tam, gdzie się ich spodziewamy. Czasami nas zaskakują – i często na lepsze.
Uczę się odpuszczać (nawet gdy jest to trudne)
. Tego dnia nauczyłam się prawdziwej lekcji zaufania. Oczywiście, moja córka dorasta, odkrywając przyjaźń, miłość i towarzystwo. Ale robi to we własnym tempie, z rozbrajającą niewinnością i szczerością.